Recenzja wyd. DVD filmu

Białe szaleństwo (2009)
Rune Denstad Langlo
Anders Baasmo

Czekając na odwilż

Film Rune'a Denstada Langla łączy absurdalne poczucie humoru z pełną ciepła opowieścią o ludzkich słabościach i bolączkach. W dużej mierze jest to zasługą finezyjnego scenariusza stworzonego
Na dalekiej północy życie nie jest szczególnie proste. Dookoła śnieg, wiatr i mróz, długie noce i brak jakichkolwiek atrakcji. Nie bez przyczyny w mrocznej Finlandii chorującym na depresję pracownikom przyznawane są tzw. urlopy południowe, podczas których mieszkańcy tego kraju na południu Europy chłonąć mają promienie słońca. "Białe szaleństwo", urokliwy film drogi Rune'a Denstada Langla pokazuje, że podobny wypoczynek przydałby się także innym mieszkańcom Północy.

Nie tylko Finowie padają bowiem ofiarą depresyjnej aury. Ta ostatnia udziela się również mieszkańcom małej miejscowości leżącej w norweskich górach. Jedni szukają tu ekstremalnych wrażeń, inni zapijają się do nieprzytomności, a pozostali prowadzą zwykłe, nudnawe życie. Jomar Henriksen (Anders Baasmo Christiansen) należy do drugiej z tych grup – namiętnych miłośników bimbru. Kiedyś był narciarzem, ale po tym, jak przeszedł załamanie nerwowe, a ukochana dziewczyna zostawiła go dla jego przyjaciela, zaszył się w górskiej wiosce. Ten pulchny samotnik na co dzień zajmuje się obsługą wyciągu narciarskiego i tylko od czasu do czasu odwiedza miejscową świetlicę. Wszystko zmienia się, gdy w odwiedziny przybywa Lasse (Kyrre Hellum). Ów nielojalny przyjaciel informuje Jomara, że jego dawna miłość mieszka na północy Norwegii i samotnie wychowuje pięcioletniego synka. Przedwcześnie emerytowany narciarz zabiera więc skuter śnieżny, trochę ubrań i baniaczek bimbru, po czym rusza w długą i zimną drogę.

Wbrew panującym stereotypom, jakoby Skandynawowie byli ludźmi mrocznymi i mrukliwymi, tamtejsze kinematografie zaskakująco często raczą nas udanymi komediami. "Białe szaleństwo" bez wątpienia jest jedną z nich. Film Rune'a Denstada Langla łączy absurdalne poczucie humoru z pełną ciepła opowieścią o ludzkich słabościach i bolączkach. W dużej mierze jest to zasługą finezyjnego scenariusza stworzonego przez Erlenda Loe, jednego z najciekawszych norweskich pisarzy, u nas znanego dzięki powieściom "Organista" i "Doppler". Bez zbędnych fajerwerków, efektownych wolt i przerysowanych portretów psychologicznych nakreślił on wyrazistą, spójną opowieść, łączącą klasyczne schematy kina drogi ze specyficznym, skandynawskim poczuciem humoru. Opowiadając historię podróży Jomara oraz jego spotkań z podobnymi, nieco dziwacznymi ludźmi Północy, twórcy "Białego szaleństwa" umiejętnie balansują na granicy tragifarsy. Jak w "Ellingu" Pettera Næssa czy "Historiach kuchennych" Benta Hamera Langlo z czułą ironią kreśli portrety ludzi samotnych, nieporadnych i łaknących bliskości. I choć "Białe szaleństwo" jest filmem w oczywisty sposób przewidywalnym, jako cierpka komedia sprawdza się bardzo dobrze.

Fanom skandynawskiego kina z pewnością nie będzie przeszkadzał fakt, że film Langlo doczekał się u nas skromnej edycji DVD. Jego siła tkwi przecież w skromności, precyzji i dyskretnej ironii, nie zaś w efektowności czy głośnych aktorskich kreacjach, o których mogliby nam poopowiadać autorzy filmowych dodatków i reportaży z filmowego planu.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Białe szaleństwo" należy do tego typu filmów, które z powodzeniem żyją w kręgu pokazów festiwalowych.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones